Ufundowany w roku 1603 szogunat rodu Tokugawa zapewnił Japonii dwa i pół stulecia pokoju za cenę izolacji od reszty świata i podporządkowania mieszkańców restrykcyjnemu reżymowi. Jednak w połowie XIX wieku bakufu (rząd wojskowy) był już kolosem na glinianych nogach. A kiedy w roku 1853 nowoczesność zapukała do zatrzaśniętych dotąd na głucho japońskich drzwi, krajem zaczęły wstrząsać konwulsje.
Nazwa „Japonia" wywołuje w umyśle wiele skojarzeń. Większość z nich jest dość standardowa – przed oczyma stają samuraje, gejsze, kwitnące wiśnie. Raczej mało komu Kraina Wschodzącego Słońca kojarzy się z terroryzmem. Tymczasem ostatnie lata epoki Edo (1603–1868) naznaczone były aktami politycznej przemocy. Nikt nie był bezpieczny – ofiarami zamachów padali zarówno zwykli kupcy, jak i najpotężniejsi ludzie Japonii. W końcu w roku 1863 problem osiągnął takie rozmiary, że chcące go rozwiązać bakufu było zmuszone powołać do życia jednostkę antyterrorystyczną! Powstały w ten sposób stacjonujący w Kioto oddział shinsengumi rozpętał własną falę terroru, tym razem szerzonego z rządowym błogosławieństwem.
Idzie nowe
Gdy na początku XVII wieku władzę nad Japonią przejął klan Tokugawa, wywodzącym się zeń szogunom sen z oczu spędzała wizja buntu dajmio, czyli władających w poszczególnych domenach książąt feudalnych. Aby zabezpieczyć swą władzę, bakufu narzuciło magnatom szereg ograniczeń – co drugi rok spędzać musieli w stolicy szogunatu – Edo (dzisiejsze Tokio), zaś ich rodziny przebywać musiały tam cały czas w charakterze gwarantujących lojalność zakładników.
Ustanowiony przez pierwszych szogunów system działał sprawnie przez dwa wieki, jednak z początkiem XIX wieku zaczął się zacinać. Japońska gospodarka podupadała, narzucone samurajom odgórnie przez rząd pensje zżerała inflacja, urząd szoguna pełnili ludzie słabi, a z zagranicy zaczęły nadchodzić niepokojące wieści.
Tokugawowie na początku XVII wieku wygnali z Japonii większość cudzoziemców, a swoim poddanym pod karą śmierci zabronili wyjazdów z kraju, ale głupi nie byli. Przez całą epokę Edo wstęp do Kraju Kwitnącej Wiśni mieli holenderscy kupcy. Co prawda wolno im było przebywać tylko na sztucznej wysepce Dejimie w porcie w Nagasaki, ale co jakiś czas pozwalano im wysłać delegację do stolicy bakufu, by złożyła hołd szogunowi. Holendrów przy takich okazjach dokładnie wypytywano o sytuację międzynarodową. W początkach XIX wieku doradcy szoguna z otwartymi ustami słuchali opowieści o maszynach parowych i postępach europejskiego imperializmu w Azji. Kiedy w roku 1839 w nieodległych Chinach wybuchła I wojna opiumowa, na dwór szoguna padł blady strach.
Pełny artykuł Łukasza Czarneckiego możecie przeczytać w trzecim numerze „Historii bez Tajemnic".
Ilustracja: Szogunat rodu Tokugawa, który zapoczątkował Tokugawa Ieyasu (na ilustracji), zapewnił Japonii pokój, lecz odizolował ją od reszty świata.
powrót