Strzelały, produkowały i rzucały bomby, pod sukniami szmuglowały broń i amunicję. Kobiety stanowiły fundament terrorystycznej Organizacji Bojowej PPS Józefa Piłsudskiego.
Gieorgij Antonowicz Skałon miał tego dnia lat sześćdziesiąt, ale wojskowa postawa i generalski mundur sporo mu odejmowały. Zwłaszcza wówczas, gdy jechał ulicami Warszawy swoim eleganckim powozem, w asyście groźnie wyglądających Czerkiesów. Niechętnie ruszał się z Belwederu, bo od ponad roku aktywność terrorystyczna Organizacji Bojowej PPS nieustannie rosła, by właśnie w tym momencie osiągnąć szczytowy pułap około 1200 zamachów rocznie. Niektóre akcje bojowców Piłsudskiego były co prawda niewielkimi napadami na sklepy monopolowe czy urzędy pocztowe, ale coraz częściej wybuchały też bomby, z piekielną skutecznością zabijające carskich urzędników, kadrę oficerską, a już najczęściej policjantów. „Terror wykonywany już drugi rok przez oddziały bojowe komitetów rewolucyjnych, osiągnął teraz najwyższy stopień natężenia, co w najzgubniejszy sposób odbija się na składzie policji, której szeregi szybko rzedną i prawie nie są uzupełniane" – skarżył się w liście do ministra Piotra Stołypina.
Akurat on mógł być niemal pewny, że coś się na niego szykuje. Nielegalna prasa socjalistyczna określała go jako „najkrwawszego kata narodu polskiego" i dobrze wiedział, że aż tak dużej przesady w tym nie ma. Należał do tych przedstawicieli carskiego aparatu, którzy uważali, że terror rewolucyjny można zdusić tylko analogicznym terrorem państwa. Kiedy objął funkcję generał-gubernatora warszawskiego, wprowadził więc stan wojenny i korzystając z uzyskanych w ten sposób instrumentów, hurtowo szermował egzekucjami wykonywanymi bez wyroku sądowego. W całym Królestwie zginęło w ten sposób około tysiąca rewolucjonistów, w samej zaś Warszawie – trzystu.
Czy myślał o tym wszystkim 18 sierpnia 1906 roku, gdy jego powóz skręcał z ulicy Koszykowej w Natolińską? Chyba jednak nie. Był kobieciarzem, a w tym właśnie momencie zobaczył wychylające się z okna narożnej kamienicy trzy śliczne, młode dziewczyny. Odruchowo posłał im uśmiech, one zaś odpowiedziały... zrzucając na jego powóz kilka bomb...
Pełny artykuł Wojciecha Lady możecie przeczytać w trzecim numerze „Historii bez Tajemnic".
Ilustracja: Aleksandra Szczerbińska, późniejsza żona Józefa Piłsudskiego, kierowała działaniami tzw. dromaderek. Na zdjęciu z mężem oraz córkami Wandą i Jagodą w 1928 roku.
powrót