Adam Podlewski: Pierwszego września ukazała się trzecia powieść Pani autorstwa pt. Od zmierzchu do świtu. Czy to oznacza definitywny koniec cyklu Warszawianka?
Ida Żmiejewska: A to akurat zależy od punktu widzenia. Na pewno to koniec historii, w której główne role odgrywali Aleksander Woronin i Leontyna Rapacka. Są jednak w tych książkach inne osoby mające duży potencjał fabularny i chciałabym kiedyś opowiedzieć także o nich. Nie wykluczam też opcji, że niektóre postacie pojawią się gościnnie w innych moich książkach. Tak więc, jeśli w przyszłości ktoś zatęskni za bohaterami i bohaterkami Warszawianki na pewno będzie miał możliwość, aby się z nimi spotkać.
AP: Ile trwały prace nad najnowszą książką i jak porówna je Pani z pisaniem poprzednich Warszawianek?
IŻ: Gdybym miała zliczyć wszystko, to znaczy czas poświęcony na przygotowania, pisanie i poprawki,to wyszłoby mi łącznie około pół roku. Naprawdę dobrze pisało mi się tę powieść, najsprawniej ze wszystkich trzech. Podczas
pracy nad poprzednimi częściami zdarzały mi się blokady. Ogromnie mnie to frustrowało, ale wreszcie odkryłam, że jeśli nie mogę ruszyć z miejsca, to coś szwankuje w pomyśle lub w planie i muszę spokojnie zaczekać, aż znajdę właściwe rozwiązanie i wszystko wskodobry, albo, że nabieram pisarskiej wprawy. (śmiech) Wspomnę też, że
ogromną frajdę sprawiało mi opisywanie karnawałowych balów.
AP: Czy poprzednie tomy cyklu wzbudziły kontrowersje, albo zmieniły czyjeś nastawienie do historycznych problemów? Na przykład: czy zdarzali się czytelnicy, mówiący: „zupełnie inaczej wyobrażaliśmy sobie stosunek Polaków do Rosjan"?
IŻ: Może to dziwne, ale żadnych kontrowersji nie zanotowałam. Zdarzały się raczej opinie, że wreszcie pojawiła się książka, w której relacje Polaków z zaborcami nie zostały przedstawione w sposób czarno-biały. Na dodatek, prawie wszystkie Czytelniczki, z którymi miałam okazję rozmawiać lub korespondować, informowały mnie, że trzymają kciuki za Leontynę i Aleksandra. Właściwie jedyną osobą, która kręci nosem na ten polsko-rosyjski związek jest moja Mama. Chyba z tego powodu, że dla jej pokolenia, tj. osób urodzonych przed II wojną światową, przekraczanie pewnych granic bywało o wiele trudniejsze niż jest obecnie dla nas...
(całość rozmowy w jesiennym numerze miesięcznika "Skarpa Warszawska" 9/21)
powrót