Prudential, siedziba znanego towarzystwa ubezpieczeniowego, najwyższy budynek przedwojennej Warszawy, szybko stał się chlubą i ikoną miasta. Niebotyk, jak w czasach II RP określano wieżowce, pojawiał się na pierwszych stronach gazet, trafiał na pocztówki i gościł na srebrnym ekranie.
Mimo to gmach ten wciąż jeszcze ma swoje sekrety. Gmach powstał w latach 1931-34 dla angielskiej firmy asekuracyjnej „Prudential”, według projektu architekta Marcina Weinfelda. Na początku budowy planowano, że obiekt będzie mieć 15 pięter, ostatecznie jednak uzyskał ich 16 i wysokość 66,80 metrów nad poziomem chodnika. Był najwyższym gmachem przedwojennej Warszawy, licząc wysokość do dachu, więc nie konkurował z wieżami kościelnymi, kominami i iglicami. Jednak już gdy powstawał, w prasie pojawiały się informacje, że był również drugim najwyższym budynkiem w Europie! Do dziś stwierdzenie to powraca w jego rozmaitych opisach. Wzięło się ono zapewne z informacji, którą jeszcze w trakcie budowy podał Stefan Bryła, autor stalowej konstrukcji budynku. W wydanej w roku 1932 broszurze „Budowa 16-piętrowego gmachu Tow. „Prudential” w Warszawie”, pojawia się informacja, że to drugi w Europie najwyższy budynek, ale… mieszkalny (ubezpieczyciel nie zajmował całej powierzchni). To istotne rozróżnienie, ponieważ ówczesne „drapacze” pełniły zwykle funkcje wyłącznie biurowe. Gdyby nie ta okoliczność, to wyższe od Prudentialu były nie tylko mieszkalny Boerentoren w Antwerpii, mierzący ponad 87 metrów, ale również ponad 80-metrowa siedziba przedsiębiorstwa Telefonica w Madrycie, czy berlińskie biurowce Siemensturm, czy Ullsteinhaus, oba mierzące ponad 70 metrów. Wszystkie powstały, zanim wzniesiono warszawski niebotyk. Co więcej w 1934 roku, czyli jednocześnie z nim, w Turynie ukończono gmach Torre Littoria, który również był budynkiem częściowo mieszkalnym i do dachu miał 87 metrów.
Prudential na pewno nie był więc drugim najwyższym budynkiem w Europie, ale można śmiało stwierdzić, że znajdował się w awangardzie wysokościowców na starym kontynencie.
Świątynia telewizji, ale tylko na papierze
Prudential był i nadal jest jednym z symboli rozwoju Warszawy w latach 30. XX wieku, nie tylko ze względu na swą modernistyczną formę, czy wysokość, ale również z powodu… związków z telewizją. Na kilka lat przed wybuchem II wojny światowej to nowe medium rozpalało wyobraźnię – radio z obrazem, kino w domu. Jeden z bohaterów filmu „Przez łzy do szczęścia” z 1939 roku, który premierę miał już w okresie okupacji, opisywał nawet stolicę w następujący sposób: „Ale u nas w Warszawie wielki świat. Telefon, telegraf, telewizja, telepatia... i tele innych rzeczy”...
/pełny artykuł Jakuba Jastrzebskiego "Historia Jego Wysokości" można przeczytać w drugim numerze Historii bez Tajemnic/
powrót