Dwaj starożytni wodzowie z Teb zapewnili temu miastu hegemonię w całej Grecji. Dzięki nim powstał też mit niezwyciężonego homoseksualnego Świętego Zastępu. Niechcący przyłożyli jednak także rękę do upadku swego miasta...
Historia starożytnej Grecji kojarzy się większości z nas z Atenami i Spartą oraz ich rywalizacją, po której przyszły nagle podboje Aleksandra Macedońskiego. Tymczasem pomiędzy tymi kamieniami milowymi mieści się epizod niemal zapomniany, bez którego bieg dziejów staje się niezrozumiały. Chodzi o trwający mniej niż pokolenie okres, gdy dominację w Helladzie zdobyły Teby. Zrzuciły jarzmo Sparty i wyszły z cienia Aten za sprawą utalentowanych przywódców – Epaminondasa i Pelopidasa – oraz ciekawych nowinek wojskowych. Takich jak wprowadzenie szyku ukośnego oraz wykorzystanie elitarnego Świętego Zastępu jako głównej siły uderzeniowej w bitwie. To właśnie Tebańczyków podpatrywali wtedy i podziwiali Macedończycy.
Wojownicy czasów chaosu
Pelopidas i Epaminondas urodzili się miedzy 419 a 410 r. p.n.e. A więc w czasach, gdy toczyła się słynna II wojna peloponeska. Trwała ponad ćwierć wieku. W końcu w 404 r. p.n.e. kierowany przez Spartan Związek Peloponeski wygrał z Ateńskim Związkiem Morskim. Tebańczycy stali w tym konflikcie po stronie spartańskiej. Ba, po wygranej domagali się nawet zburzenia Aten! Przyczyna była prosta: Ateńczycy od pokoleń próbowali zdominować Beocję – krainę, gdzie najważniejszym państwem-miastem były właśnie Teby.
Pomysłu nie zrealizowano, za to w kolejnych latach doszło do zadziwiających politycznych wolt, które musieli obserwować dorastający Pelopidas i Epaminondas. Oto gdy tebańscy politycy zorientowali się, że Sparta nie zamierza nikogo słuchać i chce wszystkimi rządzić, zmienili front. Zawarli sojusz antyspartański, w którym sprzymierzyli się nawet z nielubianymi Ateńczykami. Niewiele jednak wskórali. Dlatego, gdy w 385 r. p.n.e. przeciw dominacji Sparty zbuntowała się Mantineja, Teby usłużnie przysłały Spartanom kontyngent zbrojny.
W wojsku tym walczyli także Pelopidas i Epaminondas – jako prości hoplici, czyli piesi wojownicy z włóczniami. Na placu boju połączyła ich przelana krew. Starszy Epaminondas uratował życie młodszemu Pelopidasowi. Jak pisał potem Plutarch (I–II w. n.e.) w swoich Żywotach równoległych, siedmiokrotnie ranny Tebańczyk padł już wśród poległych, gdy druh ruszył mu na ratunek, ryzykując własne życie i odpędzając liczniejszych nieprzyjaciół.
Mantinejczycy przegrali, ich miasto zostało zniszczone. Jeśli jednak Tebańczycy spodziewali się nagród ze strony Spartan, pomylili się. Stało się na odwrót. W 382 r. p.n.e., korzystając z pomocy swoich popleczników, Spartanie zajęli cytadelę górującą nad Tebami. Uważali, że Tebańczycy są ich nieprzyjaciółmi, i to jedynymi, którzy mogliby się ważyć na wystąpienie przeciwko nim. Licząc się z tym, powierzyli w mieście urzędy swoim stronnikom, a przywódców stronnictwa przeciwnego albo wymordowali albo skazali na wygnanie. Wśród tych ostatnich znalazł się z dala od ojczyzny ów Pelopidas – pisał historyk Korneliusz Nepos (I w. p.n.e.) w Żywotach wybitnych mężów.
Pełny artykuł Adama Węgłowskiego możecie przeczytać w piątym numerze „Historii bez Tajemnic".
Ilustracja: Dwaj waleczni wodzowie Epaminondas i Pelopidas dzięki swoim zdolnościom przywódczym zapewnili Tebom hegemonię w całej Grecji.
powrót