Ambitny słowacki polityk ks. Jozef Tiso uległ w latach 30. XX wieku szatańskiemu urokowi Adolfa Hitlera. Zostawszy jego wasalem, wciągnął Słowację w spiralę wojny i nazistowskich zbrodni.
W kompletnie zdominowanej przez Kościół katolicki XIX-wiecznej Słowacji nie było lepszego zawodu niż ksiądz. Dobrze o tym wiedział Jozef Tiso, zamożny właściciel rzeźni z Bytčy, który bardzo dbał o to, by zapewnić siedmiorgu swych dzieci jak najlepszą przyszłość. Cztery córki wydał korzystnie za mąż, najstarszego syna przysposobił do przejęcia rodzinnego interesu, a dwóch kolejnych zachęcił do wyboru kariery duchownego. Jan i Jozef, posłani do kościelnych szkół, rozpoczęli edukację, która miała zapewnić im ciepłe posadki małomiasteczkowych proboszczów.
Urodzony w 1887 r. Jozef okazał się bardzo zdolnym uczniem. W katolickim liceum w Zolnie dobrze mu szło we wszystkich prawie przedmiotach; tylko na zajęciach WF-u nie błyszczał, bo był ociężały i fajtłapowaty. W klasie zajmował zawsze drugą pozycję pod względem wyników. Lepszy był od niego tylko jeden kolega, chłopak pochodzenia żydowskiego. Można domniemywać, że Jozef odczuwał zazdrość, co wywarło później jakiś wpływ na jego wrogi stosunek do Żydów.
Dobre wyniki w nauce umożliwiły młodemu Tiso podjęcie studiów w prestiżowym kolegium Pázmáneum w Wiedniu. Miasto nad Dunajem było wówczas stolicą wielkiej monarchii Austro-Węgier, w której skład wchodziła również Słowacja. Studia w tej europejskiej metropolii poszerzyły horyzonty słowackiego prowincjusza. Jozef uczył się pilnie, jednocześnie coraz bardziej interesując się polityką i kwestiami społecznymi. Był prymusem wychwalanym przez profesorów. Część kolegów uważała go jednak za sztywniaka, bo przestrzegał ściśle surowych reguł Pázmáneum. Stronił od studentów pozwalających sobie na takie swobodne zachowania, jak niewybredne żarty, głośne śmiechy czy nadużywanie piwa.
W 1910 r. 23-letni Tiso został wyświęcony na księdza, a w kolejnym roku uzyskał tytuł doktora teologii. Powrócił wówczas na Słowację, otrzymując posadę wikarego w parafii Bánovce. Szybko objawił się tam jego talent społecznika i oratora. Podjąwszy kampanię przeciw pijaństwu wśród chłopów, wygłaszał żarliwe mowy o pladze grzechów, jaką niesie za sobą nadużywanie wódki. Wiejskie gospody w Bánovcach i całej okolicy prowadzili z reguły Żydzi i to oni stali się celem jego ataków. Tiso przekonywał, że starozakonni celowo rozpijają wieśniaków, żeby uzależnić ich od siebie i uzyskać faktyczną władzę nad wioskami.
Pełny artykuł Marcina Szymaniaka możecie przeczytać w trzecim numerze „Historii bez Tajemnic".
Ilustracja: Jozef Tiso był liderem Słowackiej Partii Ludowej, który w 1939 r. został prezydentem Republiki Słowackiej, państwa-satelity nazistowskich Niemiec, źródło: NAC.
powrót