O pamięci, Warszawie i górach z Wojciechem Brańskim rozmawia Adam Podlewski
Wojciech Brański: fizyk, elektronik, podróżnik, reportażysta, himalaista. Młodszy brat Andrzeja Brańskiego, którego wojenne losy rekonstruuje w książce Jędrek 44.
Adam Podlewski: Co Pan czuje, spacerując dziś ulicami Warszawy. Czy wciąż ma Pan przed oczyma obraz miasta z pańskiego najwcześniejszego dzieciństwa?
Wojciech Brański: Jestem urodzonym warszawiakiem. Prawdopodobnie dopiero mój dziadek osiadł w stolicy na stałe, (podobno został menadżerem kina Apollo mieszczącego się na Marszałkowskiej 106) co może nie oznacza bardzo długiego związku rodziny z tym miastem, ale ja od samego początku czułem, że to moje miejsce.
Wojna zaczęła się kiedy miałem cztery lata, jednak zachowałem kilka wspomnień z tego czasu, choćby końskie zwłoki w Parku Ujazdowskich, z których mieszkańcy odcinali kawałki mięsa. Albo puszczanie papierowych okrętów w ulicznych rynsztokach. Zapewne w wyniku perturbacji w mojej rodzinie, jako dziecko miałem dużo swobody. Ale znacznie więcej wspomnień mam z okresu późniejszego, przede wszystkim widoki Warszawy po Powstaniu, miasta ruin…
AP: A jakie emocje wzbudzają w Panu tamte wspomnienia?
WB: Pamiętam radość chyba z każdego obudowanego fragmentu miasta, budowę trasy W-Z, rekonstrukcję Starego Miasta… wznoszenie Pałacu Kultury…
AP: Nie przerażał Pana „betonowy tort Stalina”?
WB: Nie należałem do żadnej organizacji wspierającej system, nie uległem żadnemu „ukąszeniu marksistowskiemu”, ale sylwetka Pałacu dominująca nad Warszawą jakoś mnie nie przerażała, gdyż nie patrzyłem na niego przez pryzmat ideologii. Interesowała mnie sama budowa. Był to obiekt obcy, czułem jednak, satysfakcję, widząc jak rośnie i „oswaja się” z nową strukturą architektoniczną stolicy. Sama budowla była też imponująca, przecież wcześniej w Polsce nie było podobnych obiektów. Z czasem doceniłem tez użytkowość Pałacu dla miasta pozbawionego wielu przedwojennych budowli, więc jakiekolwiek zakusy, aby go wyburzyć budziły i budzą mój sprzeciw. Owszem, pomniki pozostałe po uzależnienia nas od Związku Radzieckiego, powinny zniknąć, ale PKiN nie nabrał ostatecznie takiego znaczenia.
Powiedziałbym: nic co warszawskie nie jest mi obce, ale obecnie buduje się tak wiele, że nie nadążam z rejestrowaniem wszystkich nowości. Gdybym miał dać jakiś przykład, to cieszy mnie powrót miasta nad Wisłę, oczywiście nowe bulwary, plaże, mosty.
AP: Jak powstał pomysł, aby napisać Jędrka 44, rekonstrukcję wojennych i powojennych losów pańskiego brata?
WB: Piszę o tym więcej w książce, mój pomysł był prosty. Przeżyłem Powstanie. Oczywiście, perspektywa dziewięcioletniego chłopca, który nie brał udziału w walkach była zupełnie inna niż starszego brata.
Na marginesie książki opisuję też swoje wspomnienia, choćby wędrówki piwnicami, których sieć obejmowała znaczną część miasta. Widziałem budowanie barykad, powstańcze opaski noszone przez młodych, pełnych wigoru żołnierzy. Było to niesamowite uczucie dla dziewięciolatka, który coś z tej naszej ułańskiej i romantycznej kultury zdążył już łyknąć.
Wspomnienia powstańcze zostały w mojej pamięci jako pewna świętość. Jednakże władza ludowa postanowiła wyprzeć pamięć o Powstaniu, zohydzić wizerunek wizerunek akowca, odmawiała wszelkich racji i pastwiła się nad przywódcami Państwa Podziemnego.
W tym czasie nie można było formułować żadnych krytycznych ocen, nie wpisując się w propagandowy ton komunistów. Książka Adama Borkiewicza (Powstanie warszawskie. Zarys działań natury wojskowej, wydana w 1957 – przyp. AP), pierwsza naukowa monografia dziejów Powstania, leżała gdzieś na półce (tak się złożyło, że dostałem egzemplarz od córki autora), a ja przez lata chodziłem na obchody wybuchu Powstania, nie zastanawiając się, głębiej nad genezą, przebiegiem i skutkami Powstania.
Jędrek o Powstaniu nie mówił wiele, co w czasach po wojnie było powszechne. Z tego powodu niewiele wiedziałem o jego szlaku bojowym, a nie zdążyłem już zapytać go przed śmiercią. Po latach zobaczyłem Wielką Encyklopedię Powstania Warszawskiego i pomyślałem, że na pewno przeczytam w niej coś o nim. Niestety, nie znalazłem nawet wzmianki o Andrzeju Brańskim. To dało mi „kopa”.
W wydawnictwie dowiedziałem się, że będzie wydany suplement. Chciałem dostarczyć im wszystkie informacje, które posiadałem, ale okazało się, że redakcja umieszcza tylko biogramy powstańców, o których mówią oficjalne dokumenty. A przecież w chaosie powstańczych akcji o rannych dowództwo mogło zapomnieć (stąd podtytuł: Zapomniany Powstaniec). Wtedy podstawiłem sobie zadanie odkrycia wojennej ścieżki brata.
Wiedziałem tylko, że Jędrek walczył w zgrupowaniu „Żmija” u majora Adama Rzeszotarskiego, był ranny w szturmie na Dworzec Gdański, a po Powstaniu trafił do obozu jenieckiego w Altengrabow. Dotarłem do żyjących powstańców z Żoliborza; ci, z którymi mieszkał w internacie na Żoliborzu pamiętali go, ale ponieważ byli w innym niż on oddziale, nie znali jego powstańczych kolei losu. Dotarłem do dokumentacji Stalagu XI A w Altegrabow, znalazłem numer jeniecki Jędrka. Potem odkryłem, że po wyzwoleniu trafił do Włoch do 2. Korpusu Polskiego, a później z całym korpusem do Anglii; w 1947 wrócił do kraju.
We Włoszech trafił na bardzo trudny okres chaosu po zakończeniu wojny rozprzężenia w armii. Znalazł się wśród ludzi, byłych zesłańców gułagów, którzy obawiali się powrotu do domu i nie znali swojej przyszłości. Kiedy wrócił już do Polski, z ostrożności przed grożącymi akowcom represjami nie był skłonny do opowiadania o swoich przeżyciach. Wspomnień żadnych też nie zdążył spisać. Umarł nagle w 1980 roku. Jednak czytając wspomnienia innych powstańców mogłem sobie odtworzyć, podobne przecież do opisanych przez nich, koleje losu Jędrka.
Drugim pomysłem było opisanie moich zmagań z nabożnym stosunkiem do Powstania, z jego niepojętością (stąd drugi podtytuł książki). Posiadam wykształcenie ścisłe, nauczono mnie podchodzić do rzeczywistości krytycznie. Im więcej czytałem, szukając śladów brata, tym wyraźniej dostrzegałem ogrom tragedii Powstania. Wszystko zaczęło się układać w jedną, tragiczną opowieść…
/Pełny wywiad z Wojciechem Brańskim ukazał się w „Skarpie Warszawskiej 8/2021”/
powrót