Historia niezwykłego transportu, którym w 1946 r. powróciły do kraju zagrabione podczas wojny dzieła sztuki, to gotowy scenariusz na hollywoodzki film z polskim Indianą Jonesem w roli głównej.
W czasie II wojny światowej Niemcy zagrabili setki tysięcy dzieł sztuki i dóbr kultury. Koniec wojny oznaczał konieczność zwrotu tego ogromnego majątku, ukradzionego przez najeźdźców prawowitym właścicielom. Nie była to łatwa operacja. Niemcy nie tylko walczyli o dominację nad kontynentem, podbijając kolejne kraje i poszerzając granice III Rzeszy. W sposób planowy grabili także lub wymuszali sprzedaż wybitnych dzieł sztuki europejskiej. Najcenniejsze z nich po zwycięstwie trafić miały do projektowanego Muzeum Führera w Linzu, ale ogromna większość zaspokajała kolekcjonerską łapczywość nazistowskich dygnitarzy, z Hermannem Goeringiem na czele.
Już pod koniec wojny, jesienią 1944 r. Niemcy rozpoczęli systematyczną akcję ukrywania tych skarbów w podziemnych sztolniach, kopalniach soli, kazamatach bawarskich i śląskich zamków. Zwycięscy alianci stanęli przed niełatwym zadaniem odnalezienia, zidentyfikowania i zwrotu legalnym właścicielom odnalezionych artefaktów. Przy naczelnym Dowództwie Alianckich Sił Ekspedycyjnych (SHAEF) powołano specjalnie do tych celów komórkę o nazwie MFAA (Monuments, Fine Arts and Archives – czyli Zabytki, Sztuki Piękne i Archiwa). Generał Eisenhower wydał bowiem rozkaz, aby jak najszybciej rozpocząć operację odnajdywania nazistowskich skrytek i zwrotu ich zawartości ograbionym państwom.
Dodatkowym utrudnieniem była rywalizacja pomiędzy zachodnimi aliantami a Stalinem. Przez pewien czas granice stref okupacyjnych i wpływów były ruchome. Dotyczyło to przede wszystkim Niemiec i Austrii, a więc państw, na których terenie poukrywano gros zagrabionych skarbów. W niektórych miejscach dochodziło do prawdziwych przepychanek pomiędzy Amerykanami a forpocztą sowieckich trofiejnych brygad.
Po pierwszych tygodniach bezładu i napięć, w maju 1945 r. ruszył jednak strumień rewindykacji i zwrotów. Setki tysięcy dzieł sztuki odnalezionych w podziemiach Heilbronn, Altaussee czy Neuschwanstein, zgromadzono w tzw. punktach zbiorczych. Zadanie zorganizowania tego jedynego w dziejach transferu dzieł sztuki spadło na barki zapracowanego kontyngentu MFAA.
Wysyłka dzieł odbywała się rotacyjnie, tak aby żaden z krajów nie odniósł wrażenia, że jest traktowany po macoszemu. W pierwszej kolejności zaspokajano żądania krajów sojuszniczych, satelici Rzeszy, tacy jak Węgry czy Rumunia musieli poczekać na swoją kolej. Do tej pierwszej kategorii krajów z całą pewnością należała Polska, kraj, który poniósł największe straty ludzkie i materialne w walce z niemieckim okupantem. Ten status Polski jako kraju sojuszniczego podkreślił także rozkaz Eisenhowera, który nakazał zwrócić Polsce odnalezione dzieła sztuki najszybciej jak to będzie możliwe.
Pełny artykuł Krzysztofa Bochusa możecie przeczytać w drugim numerze „Historii bez Tajemnic".
Ilustracja: Ołtarz Wita Stwosza z kościoła Mariackiego w Krakowie został odnaleziony w podziemnym bunkrze w Norymberdze, fot. Zygmunt Put (CC BY-SA 4.0).
powrót