W ostatnim czasie wolność odzyskało kilku niesłusznie skazanych na długoletnie więzienie. Ale za kratami wciąż pozostaje skazany za dwa zabójstwa Adam Dudała, co do którego winy jest bardzo wiele wątpliwości. Oto jego bulwersująca historia.
Z atrzymanie przez policję zabójcy – a w szczególności mafijnego cyngla – to prawdziwy spektakl, w którym główną rolę odgrywają antyterroryści. Spektakl z wywaleniem drzwi do lokalu, w którym znajduje się przestępca, z zastosowaniem granatu ogłuszającego typu flashbang, z położeniem „klienta" na podłodze i otoczeniem go zwartym kordonem uzbrojonych po zęby funkcjonariuszy. Trudno się dziwić takiej procedurze – bądź co bądź mowa o „zdjęciu" osoby skrajnie niebezpiecznej, gotowej się bronić do samego końca. Na pewno z taką misją nie wysyła się dzielnicowego...
Adam Dudała, o tym, że na przesłuchanie wzywa go policja, dowiedział się od matki. Zadzwoniła do niego z informacją, że panowie w mundurach zostawili dla niego wezwanie na komendę oraz numer telefonu, jeśli chciałby wcześniej porozmawiać z funkcjonariuszami. Jego akurat nie było w domu, bo musiał załatwiać coś związanego z jego firmą – na szczęście w mieszkaniu na warszawskim Bemowie była matka. Dudała zadzwonił na policję i umówił się na następny dzień, na godzinę siódmą rano – nie wiedział wprawdzie, o co chodzi, ale chciał mieć już za sobą to spotkanie. Dowiedział się jedynie, że ma do niego sprawę białostockie Centralne Biuro Śledcze.
Również pierwszy funkcjonariusz, z którym rozmawiał następnego dnia, nie miał pojęcia, czemu Dudała zawdzięczał „zaproszenie". Jednak gdy się dowiedział, że chodzi o CBŚ ze stolicy Podlasia, wskazał mu drzwi – tam już czekali na niego policjanci, którzy rzucili się na Dudałę i go obezwładnili. Ale po tym pokazie siły zrobiło się wręcz sympatycznie – policjanci wypytywali zatrzymanego o jego znajomości w półświatku kryminalnym i była to raczej luźna rozmowa niż przesłuchanie w konkretnej sprawie. To miało się odbyć w Białymstoku, ale funkcjonariusze zapewniali, że chodzi jedynie o wyjaśnienie kilku spraw i po wszystkim pan Adam wróci pociągiem do Warszawy.
Ale już w czasie transportu zaczęły się pojawiać sugestie, że chodzi o coś większego kalibru, o coś „grubszego", niewykluczone, że o związek z jakimś zabójstwem. Ale cały czas w mocy pozostawała wersja, że raczej wszystko skończy się dobrze. Był rok 2001. Adam Dudała tego dnia stracił wolność na ponad dwadzieścia lat. W zakładzie karnym przebywa do dziś.
Ilustracja: Adam Dudała uważa, że przez ponad 20 lat „jest w śledztwie". Wciąż czeka na sprawiedliwość.
powrót