O dziełach sztuki, gatunkach literackich, charakterze Adama Berga oraz ontynuacji jego losów rozmawiamy z Krzysztofem Bochusem.
Krzysztof Bochus: Z zawodu dziennikarz, publicysta i wykładowca akademicki. Jego debiutem książkowym był Czarny manuskrypt (2017). W tym samym roku ukazał się Martwy błękit, a w 2018 – Szkarłatna głębia (Nagroda Złoty Pocisk na najlepszą powieść kryminalno-historyczną 2018). W 2019 opublikował Listę Lucyfera i Miasto duchów, a w 2020 powieści Boski znak oraz Wachmistrz.
Akcje swojej najnowszej książki „Klątwy Lucyfera" ulokowałeś na terenie klasztoru w Chełmnie. Dlaczego właśnie tam?
Krzysztof Bochus: Klasztor chełmiński stanowi tylko wyraziste tło dla wydarzeń, które są fikcyjne. Nie zdarzyły się, choć zdarzyć się mogły. Aby jednak uprawdopodobnić opisywane historie sięgam po prawdziwe detale i imponderabilia. To dlatego w swoje fabuły wpisuję w miejsca, które znam i które istnieją naprawdę.
A klasztor chełmiński zauroczył mnie od pierwszego wejrzenia. Warto przypomnieć, że cysterki zostały sprowadzone do Chełmna już około 1266 roku z inicjatywy biskupa chełmińskiego Fryderyka von Hausen oraz krzyżackiego mistrza krajowego Ludwika von Baldensheima. To dobrze zachowany kompleks o bogatej historii, pełen zabytków przeszłości i cennych dzieł sztuki.
Wrażenie robi średniowieczne wyposażenie wspaniałego kościoła klasztornego, w tym przywieziona z Flandrii płyta nagrobna mieszczanina Arnolda Lischorena, zmarłego w 1275 roku. Jest to jeden z najstarszych zabytków rzeźby na Pomorzu. Perłą kościelnych zbiorów jest także średniowieczna rzeźba głowy św. Jana na misie oraz pochodząca ze schyłku XIV wieku blisko trzymetrowa figura
Chrystusa w grobie o ruchomych ramionach. Oba te artefakty odgrywają ważną rolę w mojej książce. Jeśli lektura mojej książki przybliży to trochę zapomniane miejsce do szlaków turystycznych – to będzie to dla mnie prawdziwy honor.
Takie miejsce to chyba wymarzona sceneria dla thrillera sensacyjnego, w którym ważną rolę odgrywa historia i cienie przeszłości.
KB: Dokładnie tak. Powiedziałbym, że to szansa, której starałem się nie zmarnować. Gdy odwiedziłem jako turysta klasztor chełmiński byłem pod wielkim wrażeniem urody i niezwykłych dziejów tego budynku. Pomyślałem, że klasztorne cele, mury i podziemia są wręcz idealną scenerią dla mojej kolejnej powieści. Klasztor jest przecież światem zamkniętym, w którym wyostrzeniu ulegają wszystkie emocje. Tworzy rodzaj uniwersum, swoistego mikroświata, który z uwagi na swoje wykluczenie z doczesności stanowi fascynujące tło dla obserwacji ludzkich postaw. Pozwala je wyseparować, wziąć pod literacką lupę, obedrzeć z fałszu, pozorów i wszelkich masek. A zderzenie namiętności i ascezy to mieszanka wręcz piorunująca. Zafascynowały mnie także zbiory klasztornego skarbca, które są udostępniane rzadko i pozostają stosunkowo mało znane. Gdy zobaczyłem średniowieczną rzeźbę z głową św. Jana na misie – wiedziałem, że to jest to! Miałem już w głowie gotowy pomysł na kolejną książkę.
W książce przypominasz burzliwą historię klasztoru i charyzmatycznej ksieni Magdaleny Mortęskiej.
KB: Bywały okresy, za czasów cysterskich i benedyktyńskich, kiedy klasztor chełmiński należał do najbogatszych tego typu budowli w kraju. Przez wieki obdarzano go licznymi nadaniami ziemskimi. Ale bywały też lata gorsze... Wspólnotę uratowała właśnie ksieni Magdalena Mortęska. Pochodziła z wielkiego rodu, spokrewniona była z Piastami i Sapiehami. Wbrew woli ojca, wybrała służbę Bogu. W krótkim czasie postawiła klasztor na nogi. Rozbudowała go. Stworzyła tak zwaną kongregację chełmińską obejmującą dwadzieścia klasztorów. Bardzo dbała o odpowiednie wykształcenie mniszek. Była wyjątkową osobą. Wizjonerką, mistyczką, osobą świętą... Jej portrety do dzisiaj wiszą w klasztorze. Jeden z nich odgrywa kluczową rolę w mojej książce.
Klątwa Lucyfera to trzeci tom Adamem Bergiem w roli głównej. Zapowiadasz, że jest on bardziej kryminalny od poprzednich dwóch części. Czego zatem mogą spodziewać się Czytelnicy?
KB: Ta książka jest spójna fabularnie z poprzednimi tomami – a jednak trochę odmienna. Bardziej brutalna, mroczna, skupiona na emocjach... Adam Berg stanie przed kolejnym wyzwaniem. Przeorysza klasztoru chełmińskiego poprosi go o pomoc w rozwikłaniu ponurej zagadki, zatruwającej życie podległej jej wspólnoty. Z klasztornego skarbca ktoś kradnie bezcenne dzieło sztuki, bezcześci świętą figurę. Wkrótce poleje się krew... A to dopiero początek dramatycznych zdarzeń...
Dziennikarz trafi na godnego siebie przeciwnika. Nieuchwytny sprawca uprzedzać będzie wszystkie jego ruchy. A sam klasztor okaże się miejscem pełnym tajemnic. Czytelnicy odnajdą tu moje ulubione wątki, które przewijają się przez wszystkie tomy tej trylogii. Nie zabraknie wielopiętrowych tajemnic i oślepiających dzieł sztuki, wyrafinowanych zbrodni i wielkich namiętności... Chodzi o dobrze zaplanowaną kradzież czy o coś więcej? Co kieruje poczynaniami diabolicznego mordercy? Żądza zemsty, nienawiść do świata, chęć wyrównania dawnych rachunków? Mój bohater dotknie granic swoich możliwości. Będzie musiał zmierzyć się z rodzinną tajemnicą rzucająca długi cień na bohaterów tego dramatu. To będzie najmroczniejsza z książek z Bergiem. Mam nadzieję, że czytelnikom spodoba się ta sensacyjna historia, pełna niespodziewanych zwrotów akcji, gęsta emocjonalnie i ciężka od podejrzeń wiszących nad chełmińskim klasztorem. Jeśli ktoś lubi podobne klimaty – powinien być usatysfakcjonowany.
Bohaterem drugoplanowym powieści są tym razem Kujawy. W tym miejsca tak nieoczywiste dla powieści kryminalnej jak Ciechocinek.
KB: I o tę nieoczywistość chodzi! To ona przekonało mnie, że akcję Klątwy Lucyfera warto umieścić właśnie na „sielskich" Kujawach! Ciechocinek był do tej pory znany głównie ze swoich sanatoriów i widoku emerytów szukających tu zdrowia i utraconej młodości. Postanowiłem złamać to emploi. Zderzenie idyllicznego obrazu utrwalonego w świadomości społecznej z wyrafinowaną zbrodnią, wydało mi się obiecujące fabularnie. Każde miasteczko ma przecież swoje tajemnice, w każdym skrywają się demony.
Klątwa Lucyfera to książka wielowarstwowa, kipiąca od zaskakujących wydarzeń i emocji. Jak byś określił ten gatunek literacki? To jeszcze kryminał czy już thriller sensacyjny?
KB: Nie zastanawiam się, ile jest kryminału w moich kryminałach. Ważne są emocje, jakie wywołują te książki. Nigdy nie ukrywałem, że lubię bawić się konwencjami i żonglować gatunkami. Jeśli już musiałbym pokusić się o jakąś definicję, to powiedziałbym, że moje książki to raczej hybrydowe powieści obyczajowe, z mocnym rdzeniem kryminalnym i sensacyjnym. Jednocześnie jednak dbam o to, by pozostawić w tych książkach własny odcisk palca, swoje literackie DNA. Jeśli ktoś lubi stylistykę awanturniczych powieści Arturo Pereza – Reverte czy Javiera Sierry, to Klątwa Lucyfera powinna mu przypaść do gustu.
A jeśli zachwycił się kiedyś, tak jak ja, Imieniem róży Umberto Eco, to odnajdzie w Adamie Bergu bratnią duszę...W Klątwie Lucyfera pojawią się moje ulubione motywy i literackie emblematy: tajemnice rodzinne i zagadki kryminalne, wielopiętrowe spiski i zbrodnicze fascynacje... Moim zadaniem jest dostarczanie czytelnikom inteligentnej i godziwej rozrywki. Zawsze powtarzam, że tworzę dla osób w jakiejś mierze podobnych do mnie: szukających w kryminałach nie tylko intrygi i akcji, ale także swoistej wartości dodanej. Dbam o styl i jakość tego, co tworzę. Nie zapominam jednak przy tym, że tworzę literaturę gatunkową, dlatego firmuję książki, dzięki którym czytelnik na szansę na kilkanaście godzin zanurzyć się w wykreowanym przeze mnie świecie, zapominając o szarzyźnie dnia codziennego. Klątwa Lucyfera jest w moim zamierzeniu takim czytadłem. Mam nadzieję, że czytelnicy będą tego samego zdania.
Wszystkie trzy powieści łączy jednak postać głównego bohatera, gdańskiego dziennikarza Adama Berga, który nigdy nie daje za wygraną.
KB: Adam Berg w Klątwie Lucyfera dociera na rogatki swojej rodzinnej pamięci. Równie dobrze książka mogłaby nosić tytuł Testament Berga, taki zresztą był pierwotny zamysł... W tej książce splatają się bowiem dwa główne wątki, zresztą ściśle splecione ze sobą. Jeden to intryga kryminalna, druga to podróż w głąb samego siebie. W moich książkach nie ma happy endu. Podobnie jest w realnym życiu. Uważam, że nie ma w nim symetrii pomiędzy dobrem, a złem. Dobro rzadko powraca, może dlatego że ma prostszą drogę. A zło zawsze powraca... Sam Berg nie jest żadnym bohaterem w świecącej zbroi. To młody mężczyzna z krwi i kości, niepozbawiony strachu ani wad. Często błądzi, jak my wszyscy. Ekstremalne położenie, w jakiem się znalazł, zmusza go jednak do zdania egzaminu z odwagi i ofiarności. Dotyka przy tym granicy własnych możliwości, musi zmierzyć się z pętającymi go słabościami i ograniczeniami. Prowadzi dziennikarskie śledztwo, które przypomina morderczy tor przeszkód i w którym nic nie jest oczywiste. Nikt nie jest też tym, za kogo się podaje... Berg jest jak trzcina: można go zgiąć, trudniej go złamać... Można o nim wiele powiedzieć, ale na pewno nie to, że łatwo się poddaje. Wyróżnia go inteligencja i upór, dostrzega rozwiązania niewidoczne dla innych. Wykazuje empatię wobec kobiet. Pożąda je, a jednocześnie darzy respektem. W niczym nie przypomina ogranego niemożebnie bohatera tylu powieści kryminalnych: mającego problemy z alkoholem rozwodnika, który ciągle chodzi na kacu, a mimo tryska błyskotliwymi hipotezami śledczymi niczym wulkan Etna. Tak sobie wymyśliłem Adama. I taki jest w moich książkach, może nie idealny, ale na pewno nie papierowy.
Klątwa Lucyfera to także książka o uczuciach i wielkiej namiętności. Pojawia się nowa postać kobieca. Monika to rywalka Miłki, którą tak polubili czytelnicy wcześniejszych tomów...
KB: Powiedziałbym, że to powieść o niespełnieniu, jednym z najbardziej intymnych doznań, które są naszym udziałem, Czasami, gdy wydaje nam się że mamy wszystko – okazuje się, że czegoś jednak nam brakuje. Tak jak w świetnym serialu „The Affair", gdzie bohater na jednej szali kładzie całe swoje małżeństwo i szczęście rodzinne, a na drugiej – jeden namiętny romans. Kusi nas owoc zakazany, nurtuje pytanie, co by było, gdybyśmy wybrali inną kobietę, weszli w inne drzwi, dokonali innego wyboru... Adam Berg staje przed taką pokusą. I mam nadzieję, że dzięki temu nie straci, a zyska w oczach czytelników. Kto z nas przynajmniej raz w życiu nie stawał przed podobnym dylematem?
Czy to na pewno ostateczne pożegnanie z Adamem Bergiem? Wielu czytelników nie przyjmuje tego do wiadomości...
KB: Życie nauczyło mnie, aby nigdy nie mówić nigdy. Ale obecnie skupiam się na innych projektach literackich. Podpisałem umowy na dwie nowe książki z moim wydawcą Skarpą Warszawską. Jesienią ukaże się swoiste post scriptum do świetnie przyjętego Wachmistrza – czyli kontynuacja tej powieści. W przyszłym roku planuję wydać książkę już z nowym bohaterem. Oczywiście, doceniam sukces rynkowy książek z Adamem Bergiem. Lista Lucyfera jest moim najlepiej sprzedającym się tytułem. Jeszcze niedawno mógłbym tylko pomarzyć o takiej pięciocyfrowej sprzedaży. Nie zarzekam się więc. Może jeszcze kiedyś powrócę do Adama Berga. Wiele zależy jednak od przyjęcia Klątwy Lucyfera przez czytelników i od zainteresowania wydawcy. Wszystkie opcje są otwarte.