Nie udało się wymazać zamku ze zbiorowej pamięci
Rozmowa z prof. Wojciechem Antonim Fałkowskim, dyrektorem Zamku królewskiego w Warszawie
Rozmawiała: Anna Kłosowska
Anna Kłosowska: Pamiętam jak przez mgłę moje spacery, kilkuletniej dziewczynki z Mamą na Plac Zamkowy, gdzie spośród ruin strzelał w górę kikut ściany z oknem Żeromskiego. Pytałam, dlaczego zamku nie odbudowują. Bierut go chciał, ale w formie socrealistycznej wydmuszki. Gomułka mówił, że prędzej mu kaktus na ręku wyrośnie. Czy gdyby nie tragiczne wydarzenia na Wybrzeżu w grudniu 1970 r., nie mielibyśmy Zamku?
Wojciech Antoni Fałkowski: Obawiam się, że nie, dlatego, że jego odbudowa mogła mieć szansę realizacji tylko pod warunkiem, gdyby zdjęto z funkcji I sekretarza PZPR, czyli rządzącego wtedy Polską Władysława Gomułkę. Traktował on Zamek jak osobistego wroga i rzeczywiście w czasie jego rządów obowiązujące było stwierdzenie, że „Zamku nigdy nie będzie”. Drugą przesłanką było osłabienie władzy komunistycznej po tragicznych wydarzeniach na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. Wtedy nowy I sekretarz PZPR, Edward Gierek szukał legitymizacji, wzmocnienia swojej pozycji osobistej. Jednocześnie zależało mu na przywróceniu jakiejś elementarnej wiarygodności dla rządów komunistów. Ponieważ przez ćwierć wieku nie było Zamku w pejzażu kulturowym Warszawy, można by sobie wyobrazić, że dalej ta sytuacja byłaby przeciągana.
Czekano by zatem, aż ruina się rozpadnie?
Zamku nie było w sensie dosłownym, ponieważ był wybetonowany placyk i ułomek murów sięgający pierwszego piętra – jedyny widoczny znak, że kiedyś w tym miejscu stał Zamek Królewski. Natomiast zważywszy na cykliczność kryzysów charakteryzujących PRL, przypuszczalnie temat zostałby ponownie podjęty. Cały czas bowiem trwały naciski „oddolne”, zarówno od strony specjalistów, architektów i historyków, jak i społeczeństwa – oni wszyscy domagali się odbudowy Zamku. I zapewne by wrócił, tylko pytanie kiedy. Na szczęście nie udało się bowiem władzy wymazać go ze zbiorowej pamięci Polaków, co było pierwszą „jaskółką”, że zostanie on odbudowany.
Zaledwie sześć dni po tym, jak Gierek podjął decyzję o odbudowie, powstał Obywatelski Komitet Odbudowy. Kierował nim co prawda szef stołecznego PZPR Józef Kępa, ale Wiceprzewodniczącym Komitetu został prof. Lorentz, generalnym projektantem – prof. Bogusławski, a projekty zatwierdzać miał prof. Zachwatowicz. Jak udało się obsadzić główne stanowiska ludźmi z klucza merytorycznego i to akurat tymi od dekad zabiegającymi o przywrócenie tej budowli Warszawie? Jaką rolę pełnił w tym wszystkim Kępa?
Funkcja przewodniczącego dla I sekretarza komitetu warszawskiego PZPR, pana Kępy była czysto dekoracyjna. Z jednej strony chciał się pokazać w gronie intelektualistów i fachowców, z drugiej zaś miał być zabezpieczeniem dla władzy, że nie powstanie nic niekontrolowanego, gdyż ówczesne kierownictwo partii nie znosiło jakiejkolwiek samodzielnej inicjatywy. Dla Komitetu z kolei obecność Kępy była gwarantem, że nie pojawią się zbyt potężne bariery hamujące odbudowę. Komitet był instytucją decydująca o powodzeniu akcji, gdyż założeniem narzuconym przez władzę była odbudowa ze środków społecznych, czyli ze składek i siłami czynu społecznego. I rzeczywiście Zamek został zrekonstruowany w wyniku wielkiej mobilizacji narodowej.
No właśnie, na apel Komitetu pieniądze popłynęły nadspodziewanie szerokim strumieniem z kraju i zagranicą zawrotną jak na owe czasy kwotę 420 mln złotych i ponad 400 tys. dolarów. Czy Zamek został odbudowany tylko ze składek społecznych, co było ewenementem w skali całego bloku wschodniego, czy też na pewnym etapie władza się dołożyła?
Na finiszu prac rekonstrukcyjnych tak się stało, dlatego, że składki społeczne pod koniec lat 70. zmalały. Powodem tego było przygaśnięcie społecznego entuzjazmu dla inwestycji, a reszty dokonała, galopująca w owym czasie inflacja. Przed samym zamknięciem stanu surowego i powołaniem instytucji kultury, wkład państwa był już znaczący. Gdy w latach 80. Panował powszechny niedostatek, a na rynku brak było nawet podstawowych towarów, finansowanie zamku jako instytucji kultury (5 listopada 1979 r. utworzono instytucję „Zamek Królewski w Warszawie – Pomnik Historii i Kultury Narodowej” – AKŁ) okazało się bardzo ważne i rzeczywiście dzięki temu można było dokończyć całą rekonstrukcję. Natomiast odbudowa przestrzeni historycznej Zamku trwa nadal i potrzeby nadal są.
Bryłę w stanie surowym postawiono w trzy lata – latem 1974 r. Warszawiacy po 35 latach usłyszeli bicie zegara z odbudowanej Wieży Zegarowej. Jak tego dokonano w tak obłędnym tempie?
Rzeczywiście było ono ekspresowe. Spieszono się, aby stworzyć fakty dokonane na wypadek, gdyby u steru władzy nastąpiły zmiany priorytetów i nastawienia. Natomiast było to możliwe z dwóch powodów. Po pierwsze gotowa już była dokumentacja histo-ryczna i techniczna Zamku. Lata jego nieistnienia zostały wykorzystane na przygotowanie rekonstrukcji i zebranie wszystkich artefaktów, które udało się uratować…
...a wszystko to dzięki prof. Lorenzowi, dyrektorowi Muzeum Narodowego i głównemu orędownikowi idei restytucji dawnej siedziby królewskiej…
Tak, zawdzięczamy to panu profesorowi i całej ekipie muzealników z zarządzanej przez niego placówki, gdyż wspomniana dokumentacja odbudowy powstała w dużej mierze przed podjęciem decyzji przez władzę. Dzieło rekonstrukcji „napędzał” też niebywały entuzjazm milionów Polaków, który się objawiał nie tylko wpłatami. Nagle bowiem się okazało, że w przedsiębiorstwach są wolne moce przerobowe i bardzo wielu fachowców za niewielką opłatę albo nawet i za darmo wykonywało usługi rzemieślnicze, techniczne, budowlane na tej inwestycji. Dzięki tym dwóm czynnikom inwestycja zostać zrealizowana w ciągu 10 lat.
Co przy takim tempie robót z jakością wykonania?
Była na najwyższym, światowym poziomie i to kolejny ewenement w skali międzynarodowej, ponieważ potrafiono stworzyć nie tylko bryłę, ale i dekoracje wewnętrzne. Co ważne, wmontowano w nie fragmenty architektoniczne, rzeźbiarskie, malarskie i sztukatorskie uratowane z Zamku Królewskiego na początku wojny (akcja ratowania zabytków rozpoczęła się już we wrześniu 1939 r. Prof. Lorentz stanął na czele Społecznego Komitetu Ratowania Zabytków powołanego przez prezydenta Stefana Starzyńskiego – red.). Posłużyły jako wzory do powielenia, odtworzenia wystroju wnętrz, a zarazem są to elementy oryginalne stanowiące część gmachu.
Zamek Królewski odbudowano zgodnie ze stanem z 1939 r. Był on wynikiem prac restauratorskich przeprowadzonych w drugiej dekadzie XX wieku pod kierunkiem Kazimierza Skórewicza, który wazowskim elewacjom nadał ciemnoróżową barwę. Dlaczego restauratorzy powojenni zdecydowali się powielić tę barwę, a nie wrócili do ochry, która zdobiła mury po modernizacjach saskich i stanisławowskich?
Rekonstrukcja nawiązywała do pewnego wzoru idealnego. Elewacja Zamku została wyposażona w elementy nie istniejące przed wojną, a mianowicie dwie wieżyczki boczne od strony Placu Zamkowego. Poprawiony też został kształt hełmu wieńczącego wieżę zegarową. Podobnie ma się rzecz z kolorem. Nawiązano do tego ostatniego, sprzed II wojny światowej rezygnując z wcześniejszej barwy żółtoszarej, ponieważ uznano, że w ten sposób uzyska się bardziej dekoracyjny efekt. Zamek miał robić możliwie najlepsze wrażenie estetyczne i rzeczywiście był rekonstrukcją nieco idealną, a nie idealną kopią tego, co zostało zniszczone podczas wojny. Na tej samej zasadzie zresztą zdecydowano o całkowitej zmianie fasady katedry warszawskiej, opierając ją na wzorze kościoła dominikanów pw. św. ap. Piotra i Pawła w Chełmnie. Wracając do Zamku, wydaje mi się, że rekonstruktorzy dokonali słusznych wyborów, gdyż Zamek zyskał na wyglądzie, a jednocześnie nie stracił autentyzmu związanego z epoką. Uratowano przy tym przestrzeń historyczną – coś, co jest bardzo ulotne i nie mierzalne, ale bardzo odczuwalne i widoczne, gdy zwiedza się kolejne komnaty i pomieszczenia.
Bryła, o czym już wcześniej wspominaliśmy stanęła bardzo szybko, a potem prace znacznie rozciągnęły się w czasie. Ostatni etap – remont Arkad Kubickiego został przeprowadzony dopiero w XXI wieku, a ogrody możemy podziwiać dopiero od wiosny 2019 r.
Powodem była bardzo trudna sytuacja gospodarcza kraju w latach 80, ale i na początku transformacji ustrojowej. Poza tym uznano, że budowa już się zakończyła i trudno było przekonać rządzących, że Zamek wymaga dalszych inwestycji. Zarówno zaś remont Arkad Kubickiego, jak i restytuowanie ogrodów górnych, a potem dolnych było bardzo kosztowne. Za każdym razem był to więc osobny proces przekonywania de dydentów i zabiegania u nich o wsparcie finansowe.
A jak jest teraz?
Zamek wymaga dwutorowego działania inwestycyjnego. Po pierwsze potrzebna jest modernizacja techniczna, ponieważ starzeją się takie urządzenia jak klimatyzacja, część instalacji elektrycznej, wodociągowej, a także stolarka okienna. Są to wszystko prace nieefektowne, ale konieczne i wymagające znacznych nakładów. Poza tym istnieje potrzeba stworzenia zaplecza w postaci nowoczesnego magazynu studyjnego gromadzącego dzieła sztuki, a zarazem mieszczącego pracownie konserwatorskie. Miałby on powstać w części północnej ogrodów na podzamczu. W ten sposób zyskalibyśmy również dodatkową przestrzeń edukacyjną i wystawienniczą, ponieważ zamek jako obiekt pełniący funkcję muzealną i społeczną wymaga teraz nowego otwarcia, wyjścia do publiczności, która bardzo licznie odwiedza ogrody. W efekcie zamknęlibyśmy cały proces restytuowania przestrzeni dookoła zamku i jednocześnie dałoby to zaplecze merytoryczno-techniczne dla całego muzeum, które wszak nie może działać bez tej części „kuchennej” pozwalającej na przygotowywanie wystaw, dbanie o dzieła sztuki i odpowiadanie na zapotrzebowanie społeczne.
Na ten rok Zamek Królewski zaplanował cztery główne wystawy. Proszę o kilka słów informacji na ten temat.
Już 23 marca otwieramy ekspozycję „Arcydzieła z Watykanu. Wystawa w stulecie urodzin Jana Pawła II”. Zgromadzi ona wybitne dzieła sztuki z Muzeów Watykańskich. A jednocześnie przypomni dorobek i postać Karola Wojtyły, świat sztuki, który go otaczał i inspirował. Od 2 maja zapraszamy na wystawę „Polskie elity a upadek Rzeczypospolitej. W 230. rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja” poświęconą tej ustawie rządowej z 1791 r., którą uważamy za naszą, ponieważ właśnie tu, na Zamku została uchwalona. Należy przypomnieć, że Zamek jest unikatem w skali światowej będąc rezydencją królewską jednocześnie gromadził przedstawicieli poddanych na obradach sejmu i senatu. Między czerwcem a wrześniem zaplanowaliśmy trzecią wystawę, „Holandia czasów Rembrandta”. Na zamku znajdują się dwa piękne portrety wykonane przez tego mistrza. Poprzez tę ekspozycję pragniemy ukazać świat bogatego mieszczaństwa, które inwestowało w handel zamorski, a jednocześnie nie szczędziło grosza na wielkie dzieła sztuki. Koniec roku zamkniemy ekspozycją Caravaggio i inni mistrzowie. Dzieła z kolekcji Roberta Longhiego. Ten włoski historyk sztuki, autor opracowań i kurator wystaw poświęconych twórczości Caravaggia, uważany jest za jednego z najwybitniejszych znawców dorobku mistrza. Serdecznie wszystkich zapraszam do Zamku Królewskiego.
powrót