Niedawno obchodzono 66. rocznicę poznańskiego Czerwca 1956 – pierwszego masowego wystąpienia przeciwko władzom komunistycznym i zarazem jedynego w historii PRL o charakterze zbrojnym. Nieznanym, choć należącym do najbardziej zaangażowanych, czynnym uczestnikiem tamtych tragicznych wydarzeń był wychowany w polskiej rodzinie... Niemiec, Günter Herzog.
Można go zobaczyć na wielu zdjęciach z poznańskiego Czerwca – młody człowiek w jasnym prochowcu. Na jednym z nich widać go na czele demonstracji. Na innym wymachuje metalowym drągiem. To fotografie zrobione z ukrycia przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa. Zaznaczono go wówczas krzyżykiem, żeby ustalić, kim jest i pociągnąć do odpowiedzialności karnej. Zidentyfikowano go i aresztowano. Do dzisiaj jednak na prezentowanych przy różnych okazjach zdjęciach brak informacji, że widoczny jest na nich Günter Herzog. Z urodzenia Niemiec, z wyboru Polak.
Podwójnie osierocony
Kiedy 28 czerwca 1956 roku, w dniu wybuchu poznańskiego buntu przeciwko władzy, 20-letni Günter z wielką polską flagą w ręku stanął na czele jednego z pochodów, miał za sobą trudne życiowe przejścia. Ich początkiem było porzucenie go przez matkę.
Gertruda Herzog podobno urodziła się w Katowicach, jeszcze w czasach zaborów, w 1909 roku. Jej losy nie są znane, wiadomo tylko, że w 1936 roku mieszkała w Wuppertalu, w zachodniej części Niemiec. Tam urodziła Güntera, po czym – gdy miał on zaledwie kilka miesięcy – z nieznanych powodów... oddała chłopca małżeństwu z Poznania [w tamtych czasach było to formalnie możliwe, nie było skomplikowanych procedur adopcyjnych – przyp. aut.]. Stanisława i Andrzej Jencz wychowywali go jako swojego przybranego syna.
Podczas okupacji dzieciństwo Güntera zostało brutalnie przerwane przez Niemców. Miał 7 lat, kiedy zabrali go rodzicom i osadzili w ośrodku dla dzieci w podpoznańskim Pokrzywnie. Była to jedna z wielu placówek, które powołano w ramach działań germanizacyjnych prowadzonych przez III Rzeszę. Próbowano z odbieranych rodzinom dzieci wyplenić polskość. Uczono je niemieckiego i zmuszano do posługiwania się tym językiem, a za każde nieposłuszeństwo, a przede wszystkim za mówienie po polsku, surowo karano. Günter należał do tych dzieci, które się opierały. Wspominał po latach, że gdy podczas wojny z powodu imienia i nazwiska brano go za Niemca, to on zawsze mówił, że jest Polakiem.
Ilustracja: Günter Herzog oznaczony przez UB na zdjęciu, repr. Krzysztof M. Kaźmierczak.
powrót