Wikingowie uchodzą w powszechnym mniemaniu za okrutników i brutalnych sadystów. Kroniki, sagi i poematy pełne są opisów wymyślnych tortur, kar i egzekucji, stosowanych wobec ich wrogów. Jedną z nich jest tortura „krwawego orła". Rzecz jednak w tym, że zarówno sama kaźń, jak i związana z nią symbolika, mogą okazać się czystą fikcją.
Widzowie śledzący serial telewizyjny Wikingowie zapamiętali zapewne niesamowity epizod z siódmego odcinka drugiego sezonu pt. Krwawy orzeł, w którym główny bohater, wiking Ragnar Lodbrok, wykonuje własnoręcznie krwawą zemstę na swoim pojmanym wrogu, jarlu Borgu z Gotalandu. Egzekucja odbywa się w niesamowitej nocnej scenerii wśród płonących pochodni, a skazaniec, dowodząc godnego wikinga męstwa, odporności na ból i pogardy śmierci, znosi mękę z podziwu godnym spokojem i opanowaniem. Jest to nic innego, jak telewizyjna interpretacja rytuału „krwawego orła", niezbyt co prawda zgodna w szczegółach z wymową opisów średniowiecznych oraz wbrew realiom medycyny i fizjologii. Chodzi o wyrąbywanie toporem dziury w plecach ofiary i patroszenie. Scenarzyści oszczędzili co prawda widzom najbardziej drastycznych szczegółów i zbliżeń kamery, ale i tak scena ocieka krwią i tchnie wyszukanym okrucieństwem i sadyzmem, przyprawiając co bardziej wrażliwego widza o mdłości. Powtórzona później w czwartym sezonie w odcinku Zemsta inscenizacja tej samej tortury na osobie angielskiego króla Elli z Northumbrii przez synów Ragnara, ukazana została już mniej sugestywnie, choć na koniec widać i tak ciało skazańca rozpięte nad miejscem kaźni z charakterystycznymi „skrzydłami orła".
Topór w plecach
Jak mógł zatem przebiegać ten rytuał? Kompilując i uzupełniając wyobraźnią średniowieczne opisy, mogło to wyglądać w ten sposób: skazańca (ofiarę?) kładziono plecami do góry i najpierw wycinano na plecach zarys jakby „skrzydeł orła", przy okazji ściągając z ofiary skórę na tym obszarze ciała. Następnie toporem, mieczem lub nawet dłutem (?) oddzielano żebra od kręgosłupa i rozciągano je na zewnątrz, dodatkowo posypując rany solą. Na koniec wyjmowano jeszcze przez tak utworzone otwory płuca i rozciągano po bokach pleców na ściągniętych wcześniej płatach skóry. I tak mamy „krwawego orła".
Według sag i opartych na nich kronikach, taką właśnie śmiercią miał zginąć wspomniany król Ella, zgładzony z rozkazu synów Ragnara Lodbroka, jak również Halfdan Długonogi, według sag jeden z licznych synów norweskiego króla Haralda Pięknowłosego, stracony w ten sposób na rozkaz jarla Orkadów Einara, syna Rongvalda (sagi wspominają jeszcze o straconych w ten sposób paru postaciach legendarnych). W obu wspomnianych powyżej przypadkach powodem tak okrutnego potraktowania wroga miała być zemsta za śmierć ojca dokonana przez syna na osobie zabójcy. Tortura musiała być zatem w zamierzeniu długa, bolesna i spektakularna, przeprowadzona zatem tak, aby jak najdłużej utrzymać ofiarę przy życiu i pełni świadomości, powodując jednocześnie jak najsroższe cierpienia i mękę. Tu jednak rodzą się pewne wątpliwości natury tak technicznej, jak i medycznej.
U człowieka (tak jak u większości kręgowców) żebra, każde w formie półkolistej obręczy, przytwierdzone są do kośćca cięgnami i chrząstkami z dwóch stron – z tyłu do kręgosłupa i z przodu do mostka. Aby zatem „otworzyć" delikwenta na tyle, aby otworzyć klatkę piersiową i móc wyjąć płuca, należałoby po przecięciu żeber wygiąć je pod kątem 90 stopni na boki, pokonując dodatkowo przeszkodę w postaci łopatek (należało je chyba także oddzielić od kręgosłupa i rozsunąć) oraz przełamując opór stawiany przez mięśnie, ścięgna i skórę na całej objętości korpusu, lub też ewentualnie wyłamać je dodatkowo na wysokości pach, tworząc coś w rodzaju dodatkowych „zawiasów". Przy tym nie należy też zapominać, że aby dostać się do żeber, a następnie płuc, należało przeciąć jeszcze więzadła i włókna wszystkich mięśni grzbietu, głowy i szyi, pamiętając, aby nie uszkodzić przy tym kluczowych partii ciała, zwłaszcza rdzenia kręgowego, co mogło wywołać szok rdzeniowy, paraliż lub natychmiastową śmierć. Współcześni antropolodzy i patolodzy dowiedli co prawda niezbicie, że technicznie jest to wszystko wykonalne, choć wymagałoby od kata (czy może raczej ofiarnika?) znajomości ludzkiej anatomii wykraczającej poza zwykłą „praktykę" wikińskiego wojownika, pamiętać jednak należy, że wszystkie te naruszane obszary ciała są silnie ukrwione i unerwione. Zakładając nawet największą sprawność i pośpiech oprawcy, ofiara błyskawicznie straciłaby przytomność z powodu potwornego bólu i wykrwawiłaby się na śmierć, zanim ten dotarłby choć do połowy swojej „operacji". W takim razie satysfakcja mściciela byłaby znikoma lub żadna, z powodu zbyt pospiesznego zejścia swojego „pacjenta".
Wszystko to sugeruje jednak podłoże mistyczne i religijne całego ceremoniału, mającego ścisły związek z symboliką śmierci.
Pełny artykuł Artura Foryta możecie przeczytać w piątym numerze „Historii bez Tajemnic".
Ilustracja: Rytuał „krwawego orła" został najprawdopodobniej ukazany na słynnym kamieniu Stora Hammars z Gotlandii, lecz taka identyfikacja sceny bywa kwestionowana, fot. Soerfm (CC BY-SA 4.0).
powrót