Kiedy pada hasło „supergrupa rockowa", otwiera się szufladka, z której wypadają The Cream, Emerson Lake and Palmer, Blind Faith, Crosby, Stills, Nash and Young czy polscy Emigranci. Oto subiektywny wybór najciekawszych przypadków, czyli zespołów muzycznych, stworzonych na bazie wielkich gwiazd.
Ta to byłaby pierwsza i zarazem największa supergrupa – Elvis Presley & The Beatles. Król i Chłopcy z Liverpoolu spotkali się w sierpniu 1965 roku w willi Elvisa w Bel Air, rozmawiali, muzykowali – Presley grał na basie, a Paul McCartney dawał mu rady. Wykonali wspólnie parę swoich numerów, a Ringo Starr grał w tym czasie w bilard, bo w salonie Króla nie było perkusji. Współpraca takiego kwintetu byłaby wydarzeniem, ale, jak to się dzisiaj mówi, między Elvisem i Beatlesami nie było chemii. W jednym z wywiadów Paul powiedział – Gdy miałem 16 lat, słuchałem jego piosenek, to, co robi teraz nie podoba mi się nawet połowicznie. Z kolei John Lennon nie potrafił zrozumieć dlaczego Elvis wycofał się z życia koncertowego, koncentrując się na rolach w kiepskich filmach: – My nie wytrzymalibyśmy bez fanów. Za szybko się nudzimy. W rok później Beatlesi zrozumieli Króla, bo ogłosili, że nie będą już więcej koncertować. Tak czy inaczej wspólne brzdąkanie w salonie Króla było jedynym wspólnym występem Elvisa i Beatlesów.
Chórek czy supergrupa
Wzorcem dla rockowych supergrup są The Cream (Eric Clapton – gitara i wokal, Jack Bruce – bas i wokal, Ginger Baker – perkusja) oraz Emerson Lake & Palmer (Keith Emerson – instrumenty klawiszowe, Greg Lake – wokal, bas, gitara i Carl Palmer – perkusja). To były nie tylko konstelacje gwiazd i uznanych wirtuozów, ale i samowystarczalne organizmy, mogące nie tylko nagrać płytę, ale i zagrać koncert. Tak było w przypadkach grup Asia, Velvet Revolver, The Firm, Chickenfoot (Kurza Stopka to byli muzycy Van Halen – wokalista, Sammy Haggar i basista Michael Anthony oraz gitarzysta Joe Satriani i perkusista RHCP Chad Smith), A Perfect Circle i wielu, wielu innych. Tyle, że Traveling Wilburys, Hollywood Vampires i SuperHeavy to nie wielu, wielu innych, tylko liderzy i megagwiazdy, które zakładając zespół nie zawracają sobie głowy takim drobiazgiem jak sekcja rytmiczna. Kogoś się wynajmie, ktoś coś dogra.
Pełny artykuł Grzegorza Kalinowskiego możecie przeczytać w trzecim numerze „Historii bez Tajemnic".
Ilustracja: W skład Hollywood Vampires wchodzą wokalista Alice Cooper oraz gitarzyści Joe Perry i Johnny Depp, fot. Raph_Ph (CC BY 2.0).
powrót